Cztery modowe lekcje od Jane Birkin, które powinna znać każda kobieta

Świat z pewnością nie zapomni o Jane Birkin. Brytyjka odznaczyła swoją obecność w kulturze nie tylko przez piosenkę „Je t'aime... moi non plus” i fantastycznie odegrane role, np. Clary w filmie „Gdyby Don Juan był kobietą”, ale też przez jej niesamowicie wysublimowany, perfekcyjnie dopracowany i jednocześnie nonszalancki styl. To ona stała się matką chrzestną słynnej Birkin bag od Hermès, która została zaprojektowana w hołdzie brytyjskiej artystce i która do dziś znajduje się na liście najbardziej pożądanych (i najdroższych) torebek na świecie.  

Jane Birkin wspominała: „Mój wygląd to koktajl. Nie wyglądam tak ładnie, jak Francuzki, ale nie dbam o to jak Anglicy”. Choć jej styl był pełen kontrastów, to właśnie to czyniło go w 100 proc. naturalnym i nieprzestylizowanym. Jej styl był zawsze zgodny z nią samą – dostosowywała ubrania do swoich potrzeb i nigdy nie zmuszała się do kreacji, które mogły zrobić wrażenie na innych. To pierwsza i zdecydowanie najtrudniejsza lekcja od ikony mody, którą warto wziąć głęboko do siebie.  

Boisz się, że zwykły T-shirt i jeansy będą wyglądać nudno? Nikt tak dobrze jak Jane Birkin nie udowodnił nam, że jest inaczej. Ikona mody była uosobieniem francuskiego szyku i minimalizmu wyznawanego przez wszystkie pragmatyczne paryżanki. Prosty duet w postaci białej bluzki i klasycznych jeansów stanowił jej signature look, czyli charakterystyczny zestaw, który w latach 60. kojarzony był właśnie z Birkin. Brystyjska artystka pokazała, że w takiej stylizacji można nie tylko wyglądać stylowo, ale też kobieco, a nawet zmysłowo i kokieteryjnie.  

Wskazówka od stylistki: Jane Birkin wspomniała kiedyś, że najwygodniej czuje się właśnie w starej parze jeansów. Nic dziwnego, w końcu znoszone denimowe spodnie idealnie dopasowują się do sylwetki, a w dodatku po latach zyskują niepowtarzalny charakter. Dlatego nie wyrzucaj starej pary jeansów, nawet jeśli krój wydaje ci się już passé. W końcu moda lubi zataczać koło.  

Jane Birkin przez lata walczyła z kompleksami, które nabyła jeszcze w szkole. W czasie, gdy koleżanki cieszyły się kobiecymi krągłościami, młoda wtedy Brytyjka była wyśmiewana ze względu na „chłopięcą” figurę. Gdy wyleczyła się z kompleksów, jej styl stał się bardziej śmiały i zalotny. Później zaczęła uzupełniać go męskimi ubraniami, które paradoksalnie okazały się bardziej kobiece niż niejedna kusa spódniczka.  

Rozpromowała noszenie oversize’owych blazerów i białych koszul, jakby zapożyczonych z szafy mężczyzny. Jak wspomniała w jednym z wywiadów: „Wolę się trochę wycofać i nosić za duże męskie marynarki czy swetry. Nie tylko dlatego, że wyglądam wtedy na nieco kruchą. Przestaje mieć wtedy znaczenie, co pod nimi ukrywam, co decyduje o czyjejś atrakcyjności czy jej braku”. Te słowa bez wątpienia były poniekąd skierowane do gnębicielek ze szkoły.  

Nie ma nic złego w inspirowaniu się stylem gwiazd. W końcu w latach 60. czy 70. kobiety masowo odtwarzały stylizacje Jane Birkin, a Brytyjka do dziś ma wpływ na styl dziewczyn zakochanych we francuskiej nonszalancji. Warto jednak dodać do tego szczyptę indywidualności i własnego pomysłu, przez które całość będzie bardziej „twoja”.  

Sposób Jane Birkin? Ikona stylu często ozdabiała swoje torebki naklejkami lub zawieszkami. Jak uzasadniała „nie lubię, gdy wyglądają jak wszyscy inni”. Na przykładzie artystki można łatwo wywnioskować, że wystarczą drobiazgi, by twój styl stał się bardziej unikalny.  

Zobacz też: Okładka "GQ" z Kylie Jenner i Travisem Scottem jest PLAGIATEM kultowych fotografii Jane Birkin?